Najbardziej osobiste dzieło Pedro Almodóvara. „Ból i blask” w kinach od 30 sierpnia
Już 30 sierpnia do kin trafi najnowsze dzieło Pedro Almodóvara pt. „Ból i blask”, okrzyknięte najlepszym i zarazem najbardziej osobistym filmem Almodóvara od lat (The Hollywood Reporter). Nieprzypadkowo recenzenci doszukują się podobieństw między granym przez Antonio Banderasa Salvadorem Mallo, a samym reżyserem. Pedro Almodóvar podkreśla w każdym z wywiadów: Moją ambicją od zawsze było opowiadanie osobistych historii. A definicją sukcesu – robienie takich filmów, na jakie mam ochotę.
Pedro Almodóvar wypowiedział się również na temat poszczególnych, osobistych elementów filmu „Ból i blask”.
OSTATNIA CZĘŚĆ TRYLOGII
„Ból i blask” stał się dla mnie domknięciem trylogii, która powstawała na przestrzeni 32 lat. Jej poprzednie części to „Prawo pożądania” (1987 r.) i „Złe wychowanie” (2004 r.). We wszystkich trzech tytułach bohaterem jest reżyser, a tematami są pożądanie i tworzenie filmów. Każdy oferuje jednak inne spojrzenie. Życie i twórczość to dwie strony jednego medalu, a kto żyje, ten pożąda i cierpi. W filmie „Ból i blask” opowiadam o dwóch historiach miłosnych – obie definiuje czas i przeznaczenie. Z pierwszej bohater, wówczas 9-letni, nie zdaje sobie sprawy: chłopiec czuje pierwszy impuls pożądania, tak silny, że upada na podłogę jak rażony piorunem. Dopiero 50 lat później ten impuls odżywa w jego pamięci. Druga historia ma miejsce w latach 80., w czasach eksplozji wolności i demokracji, świętowanych przez cały kraj. Remedium na ból związany z miłosnym uniesieniem będą spisane przez Salvadora Mallo wspomnienia.
ELEMENTY AUTOBIOGRAFICZNE
Tworząc film o reżyserze nie da się nie myśleć o sobie i nie wykorzystywać swoich doświadczeń. Postać grana przez Antonio Banderasa mieszka w moim domu. Wszystkie meble i obrazy są moje lub bardzo podobne do moich. Chcieliśmy upodobnić Antonio do mnie, zwłaszcza pod kątem fryzury. Buty i ubrania, które nosi, także są wyjęte z mojej szafy. Gdy na planie trzeba było umeblować jakiś kąt, scenograf wysyłał asystenta do mojego domu, żeby coś pożyczył. Jajko, na którym matka Salvadora ceruje skarpetki należało do mojej matki. To najbardziej autobiograficzny element filmu. Co ciekawe, ekipa bardzo dobrze się czuła u mnie w mieszkaniu. Operator odwiedzał mnie kilka razy, żeby przyjrzeć się światłu w różnych porach dnia i później odtworzyć je w studio. Proponowałem to też Antonio, ale nie potrzebował takiej wizyty. Miał rację - jego postać nie jest mną, ale była we mnie.
MATKA
Moja matka przed śmiercią dokładnie wytłumaczyła nam (mnie i mojej siostrze), jak chce być pochowana. Siostra słuchała z takim samym spokojem, z jakim matka mówiła o własnej śmierci. Mam niezrozumiały, dość niedojrzały stosunek do własnej śmiertelności. Zawsze podziwiałem moją matkę za to, jak naturalnie potrafiła myśleć o schyłku własnego życia - zaszczepiła to w mojej siostrze, jak prawdziwa, dobra kobieta z La Manchy. W moich rodzinnych stronach istnieje bogata kultura śmierci - celebracje w La Manchy uczłowieczają ją, nie tracąc przy tym aspektu duchowego. Moje kino jest tym przesiąknięte. Matka głównego bohatera, Jacinta, mówi do Salvadora „Gdyby związali mi do pogrzebu stopy, rozwiąż i powiedz, że o to prosiłam. Chcę z lekkością wejść tam, dokąd idę”. Za każdym razem, gdy przepisywałem tę sekwencję, płakałem przed ekranem komputera. W „Kwiecie mojego sekretu” pokazałem uroczą i zabawną twarz mojej matki. Uznałem, że w „Bólu i blasku” odsłonię oblicze gorzkiej i zmęczonej kobiety, której relacja z synem nie należy do najprostszych.