„Marylin Monroe naszych czasów” – Gia Coppola o Pameli Anderson

Pamela Anderson pisze dla siebie nową historię, a jej ważnym rozdziałem będzie angaż w najnowszym filmie Gii Coppoli. Ikonę lat 90. z tytułową bohaterką łączy zarówno wiek, jak również doświadczenie bycia postrzeganą przez pryzmat swojego wyglądu. Anderson dostała jednak szansę na zawodowe odrodzenie – w wieku 57 lat aktorka zdobyła pierwszą w karierze nominację do Złotego Globu. Coppola zobaczyła w Anderson to, czego przez lata nie dostrzegali inni: talent i potencjał. Przeczytaj więcej o udziale Pameli Anderson w projekcie. „The Last Showgirl” w kinach od najbliższego piątku, 25 kwietnia.
Postać Shelley staje się dla Anderson lustrem – rolą, w której odbijają się jej własne doświadczenia. Film Coppoli to nie tylko dramat o końcu scenicznej kariery, ale też opowieść o potrzebie redefinicji siebie po latach bycia wpisywaną w cudze narracje. Sama Anderson podchodzi do tej roli z niezwykłą świadomością i przygotowaniem – podjęła naukę aktorstwa, tańca, a także pracy z ruchem scenicznym, by jak najpełniej oddać wewnętrzne napięcia i emocjonalną prawdę granej postaci. W ten sposób udowadnia, że dojrzałość aktorki nie jest ograniczeniem, lecz zasobem. Sukces tej roli to także efekt konsekwentnego budowania własnego, nowego wizerunku: Pamela, która niegdyś była symbolem popkultury, dziś świadomie korzysta z uwagi, by mówić o godności, autentyczności i prawie do późnego – właściwego – debiutu. Za rolę w „The Last Showgirl” oprócz nominacji do Złotego Globu Anderson otrzymała tzw. Złotą Malinę „Odkupienia”, czyli nagrodę dla osoby, która zdobyła Złotą Malinę, bądź była nominowana do tej nagrody w przeszłości, a która odzyskała dobre imię i dowiodła swojego talentu po wcześniejszej krytycznej lub komercyjnej porażce.
Zapraszamy do wysłuchania najnowszego odcinka podcastu Podcastex - podcast o latach 90. i 00., którego główną bohaterką jest Pamela Anderson: TUTAJ.
O mały włos Anderson w ogóle nie pojawiłaby się w filmie Coppoli, gdyż jej agent odrzucił propozycję. Nieustępliwość reżyserki doprowadziła do tego, że scenariusz trafił w ręce samej Anderson, która nie wahała się ani chwili. Aktorka w dojrzałym już wieku podjęła lekcje aktorstwa i tańca, i otworzyła się na zawodowe ryzyko. Podbiła Broadway występując w roli Roxie w musicalu „Chicago”, a stąd dzielił ją już krok od najnowszego projektu Gii Coppoli.
– Tak długo była niedoceniana. Nigdy tak naprawdę nie dano jej szansy na zaprezentowanie swoich talentów – mówiła reżyserka w wywiadzie dla W Magazine. Nie tylko Coppola czuła, że nadszedł czas, by Anderson otrzymała rolę na miarę swojego talentu oraz należytą uwagę. Wcielająca się w postać Annette zdobywczyni Oscara za „Wszystko, wszędzie naraz” Jamie Lee Curtis wprost przyznaje, że wzięła udział w projekcie z prostego powodu: – Projekt nosił tytuł „The Last Showgirl”, a tytułową rolę miała zagrać Pamela Anderson. Tyle mi wystarczyło – mówiła Curtis. – Wiedziałam, że jest kobietą, która pragnie wyrazić siebie jako aktorka w kreatywny sposób. Zauważyłam wiele podobieństw do Shelley, ale najmocniej dostrzegłam głód pokazania swoich możliwości. To jest Marylin Monroe naszych czasów – mówiła o Anderson Gia Coppola.
„The Last Showgirl" w kinach od 25 kwietnia.