2019-04-02

Wizualny przepych „Schyłku dnia” – jak powstawał film twórcy „Syna Szawła”

schylek-dnia-plakat-light.jpg

   
W najbliższy piątek do kin trafi najnowsze dzieło László Nemesa pt. „Schyłek dnia”. Skonstruowany na podobieństwo tajemniczego labiryntu film prowadzi nas przez Budapeszt u progu XX wieku, wtedy wciąż jedną z najważniejszych metropolii Europy; perłę austro-węgierskiego imperium. Realizacja „Schyłku dnia” trwała zaledwie 1,5 roku.
„Mniej znaczy więcej” to zdanie, które węgierski reżyser powtarza jak mantrę od początku swojej kariery. Zarówno w „Synu Szawła”, jak i w „Schyłku dnia”, widz obserwuje bohatera z jednej perspektywy. W „Schyłku dnia” kamera cały czas podąża za Irisz, tworząc wyjątkowo bliski kontakt z bohaterką w tym nieoczywistym filmie kostiumowym, który zrywa ze stereotypowym i pocztówkowym obrazem przeszłych czasów. Wraz z zagłębianiem się w świat naiwnej dziewczyny, widzowie odkrywają tajemnice Budapesztu z 1913 roku. To, co na początku jest opowieścią o młodej kobiecie, zmienia się w mroczną historię o rozpadzie istniejącego porządku.

Reżyser kolejny raz połączył siły z autorem zdjęć do „Syna Szawła”, Mátyásem Erdély. Jak wspomina Nemes w wywiadzie dla Michała Hernesa z Watching Closely, praca z Erdély odgrywa kluczową rolę w procesie kreowania wizualnego stylu opowieści.

Celowo używam słowa „proces” i mówiąc szczerze nie wiem, w którym momencie to staje się obrazem. (…) Chodzi o uczucia i impresje – to bardzo impresjonistyczne podejście. Dlaczego współpracuję właśnie z Mátyásem? Ponieważ cały czas stawia mi wyzwania. Nie jest osobą, która na wszystko się zgadza, tylko współpracownikiem w pełnym tego słowa znaczeniu i naprawdę dał temu projektowi coś od siebie. Udało mu się uchwycić w kamerze to, nad czym pracowaliśmy. To nie była jedynie transmisja. W tym procesie ważną rolę odegrał również Matthieu, mój montażysta. Gdy pracuję nad filmem, właściwie nigdy nie jestem sam.

 

Nemes z Erdély zastosowali długie, dokładnie zaplanowane ujęcia. Ponadto, cały film został nakręcony na dwóch rodzajach taśmy filmowej – formacie 35 mm oraz 65 mm. Drugi, rzadziej używany format wykorzystano do sceny w epilogu, która znacząco różni się od całego filmu. Twórcy chcieli uniknąć stworzenia pocztówkowego obrazu Budapesztu. Jednocześnie zależało im na tym, aby świat przedstawiony w filmie przypominał złoty obraz epoki, stąd wybór ciepłych tonów przy wyborze światła.

Jak mówi Nemes: 

Chciałem pokazać, że magia kina polega właśnie na fizyce, optyce i chemii.To wizualna sztuczka, rozgrywająca się na przecięciu światła i ciemności. Dlatego kręciliśmy na prawdziwym planie wybudowanym w prawdziwym mieście – Budapeszcie – na tradycyjnej taśmie filmowej, najpierw naświetlanej, a potem wywoływanej. Ten film jest moim osobistym wyznaniem miłości do kina, zrealizowanym prawie sto lat po pełnym nadziei „Wschodzie słońca” F. W. Murnaua, któremu oddajemy hołd. Mam nadzieję, że „Schyłek dnia” zadaje podobne pytania, co film tego wielkiego reżysera. Sięgaliśmy po długie, dokładnie zaplanowane ujęcia, by „Schyłek dnia” dawał wrażenie realności, żeby publiczność mogła w niego uwierzyć.

„Schyłek dnia” w kinach od 5 kwietnia.

 

schylek-dnia-plakat-light.jpg