2023-01-03

Ruben Östlund o kryzysie męskości, ultra-bogaczach i świecie mody. „W trójkącie” w kinach od 6 stycznia

Już w najbliższy piątek, 6 stycznia, na ekrany kin trafi „W trójkącie” – najnowszy film Rubena Östlunda. Szturmem podbija on festiwale i rozdania nagród. Tylko do tej pory zdobył najbardziej prestiżowe statuetki: Złotą Palmę i tzw. „europejskie Oscary” – nagrody Europejskiej Akademii Filmowej, których ma na koncie aż cztery. „W trójkącie” nie zwalnia tempa – szalona komedia szwedzkiego reżysera została nominowana do Złotych Globów i jest typowana jako faworyt do Oscara.

„W trójkącie” to satyryczna komedia, która swój sukces zawdzięcza błyskotliwemu scenariuszowi, brawurowej reżyserii Östlunda – mistrza prowokacji – oraz doskonałej międzynarodowej obsadzie (Woody Harrelson, Zlatko Burić, Harris Dickinson, Charlbi Dean, Dolly De Leon). Przy okazji premiery „W trójkącie” Ruben Östlund opowiedział o historiach i zjawiskach, które zainspirowały scenariusz filmu oraz o tym, czy filmy mogą zmieniać społeczeństwo. Zachęcamy do lektury wywiadu z reżyserem.

fot. Sina Östlund
            
„Turysta” rozgrywał się w ośrodku narciarskim, a „The Square” w środowisku sztuki współczesnej. Dlaczego postanowiłeś osadzić „W trójkącie” w świecie mody?

Poznałem trochę świat mody w 2018 roku, gdy w ramach współpracy z moim przyjacielem Perem Anderssonem stworzyłem niewielką linię ubrań dla jego szwedzkiej marki odzieży męskiej Velour. Mogłem też przyjrzeć się tej branży od środka za sprawą mojej partnerki, Siny, która jest fotografką mody. Gdy się poznaliśmy, dużo mi opowiadała o strategiach marketingowych różnych marek modowych oraz o warunkach pracy modelek i modeli. Choćby o tym, że model zarabia przeważnie jedną trzecią tego, co modelka. Pomyślałem, że ciekawie byłoby przyjrzeć się tym różnicom na przykładzie głównych bohaterów, modela i modelki o imionach Carl i Yaya. Gdy zacząłem zbierać materiały do filmu, wielu modeli mówiło mi, że często muszą manewrować wśród potężnych, homoseksualnych mężczyzn z branży, którzy chcą z nimi sypiać, niekiedy obiecując ułatwienie kariery. Pod pewnymi względami życie męskiego modela odzwierciedla to, z czym mierzą się kobiety w patriarchalnym świecie.

Zatem interesuje cię ekonomiczna wartość urody, czy to w świecie mody, czy w świecie „normalnym”?

Tak! Taki był pierwotny zamysł. Nasz wygląd to jedna z podstawowych kwestii, z jakimi mierzymy się jako istoty ludzkie. Wygląd ma wpływ na każdą interakcję społeczną. Kluczowa rola wyglądu w życiu społecznym to rodzaj uniwersalnej nierówności. Z drugiej strony możesz urodzić się pięknym niezależnie od swojego pochodzenia i użyć urody, by wspiąć się po ekonomiczno-społecznej drabinie w społeczeństwie klasowym. Jest taki popularny żart wśród modelek, że po zakończeniu kariery zawsze mogą poślubić bogatego mężczyznę i stać się żoną-trofeum. Coś takiego nie jest raczej możliwe w przypadku modeli.

Zatem ponownie pomysł wykluł się z obserwacji społecznych?
        
Punktem wyjścia wszystkich moich filmów jest obserwacja ludzkiego zachowania. Wiele scen z „W trójkącie” jest powiązanych ze studium socjologicznym lub anegdotą, które według mnie uwydatniają coś z perspektywy behawiorystycznej. Jest takie badanie, które wydało mi się wyjątkowo ciekawe. Naukowcy obserwujący zebry na afrykańskiej sawannie zastanawiali się, dlaczego, żyjąc na sawannie, mają czarno-białą sierść. Czy nie byłoby lepiej, gdyby miały sierść żółtawą jak piaszczysta sawanna? Obserwacja pojedynczych zebr była prawie niemożliwa, ponieważ znikały w stadzie, więc jedną zebrę oznaczono czerwoną kropką, żeby łatwiej było ją śledzić. Jednak czerwona kropka ją wyróżniała, więc niemal natychmiast została upolowana przez lwy. Naukowcy szybko zrozumieli, że czarno-biały wzór nie służy wtopieniu się w środowisko, a w stado. Nakreślili paralelę do nas, ludzi, i wskazali na fascynujący aspekt przemysłu modowego. Używamy ubrań do tego, by ukryć się w grupie społecznej, z którą jesteśmy związani. Ubrania są naszym kamuflażem. Pomyśl o tym, jakie mamy obawy, idąc na wytworną imprezę. Nie chcemy być ubrani ani za bardzo, ani za mało elegancko. Nieodpowiednio ubrani czujemy się obnażeni. Z ekonomicznego punktu widzenia, ciągłe tworzenie nowych kolekcji przez marki odzieżowe naprawdę ma sens. Musimy wtedy częściej wymieniać ubrania i więcej konsumujemy. Nie przypadkiem nazwałem swoją linię ubrań dla Velour Discreet Bourgeoisie (dyskretna burżuazja). Jej częścią był smoking Lumière, nazwany tak przeze mnie na cześć kina w Cannes, w którym otrzymałem Złotą Palmę za „The Square” w 2017 roku. Smoking może być twoim kamuflażem pośród przedstawicieli wykształconej klasy średniej. W smokingu Lumière możesz skutecznie wtopić się w canneńskie stado.

fot. Doreen Kennedy

Poruszasz także kwestie ról płciowych i oczekiwań związanych z określonym zachowaniem, przede wszystkim, gdy Carl i Yaya kłócą się na początku filmu o to, kto powinien zapłacić za kolację.

Scenę w restauracji zainspirowało moje własne doświadczenie z Siną. Na początku naszego związku chciałem zrobić na niej wrażenie i zaprosiłem ją do Cannes. Zapłaciłem za kolację za pierwszym, drugim i trzecim razem, a potem pomyślałem: „Cholera, muszę wziąć byka za rogi i porozmawiać z nią o tym. Za bardzo ją lubię, żebyśmy wchodzili w role mężczyzny i kobiety, gdzie to mężczyzna zawsze płaci rachunek”. To, co widać w filmie, wydarzyło się między nami: kłótnia miała miejsce w windzie hotelu Martinez; ona wcisnęła mi 50 euro do kieszeni koszuli, ja się wściekłem i zacząłem krzyczeć; siedziałem sam w pokoju i myślałem: „Zniszczyłem ten związek”, a potem szczerze porozmawialiśmy, gdy wreszcie wróciła. W końcu byliśmy gotowi odsłonić swoje czułe punkty i w rezultacie zbliżyć się do siebie.    

Co chciałeś pokazać, umieszczając Carla i Yayę na luksusowym jachcie?    

Wiedziałem, że chcę, aby ostatnia część filmu toczyła się na bezludnej wyspie, więc jacht był sposobem, by tam dotrzeć wraz z kilkoma ciekawymi postaciami: parą modeli, kilkoma miliarderami i sprzątaczką. Na wyspie, gdy okazuje się, że sprzątaczka umie łowić ryby i rozpalić ogień, stara hierarchia zostaje odwrócona do góry nogami.
    
Twoja matka była komunistką, prawda? Jakie wartości wpajała ci w młodzieńczych latach?                 

Nadal jest komunistką. Była nauczycielką w szkole podstawowej i malarką, i bardzo wspierającą matką. Jej metoda polegała na tym, żeby mnie zachęcać i mówić: „Wow, to wspaniałe!” o wszystkim, co narysowałem. To było fantastyczne. Myślę, że pomogło mi to ufać sobie w podejmowaniu artystycznych decyzji. Dorastałem na małej wyspie o nazwie Styrsö u zachodnich wybrzeży Szwecji i niewielu jej mieszkańców miało takie lewicowe podglądy jak moi rodzice. Mama miała książki Marksa i Lenina i gdy przychodzili koledzy, odwracałem książki Lenina tak, aby grzbiety były niewidoczne. Rozumiałem, że dla innych są kontrowersyjne.

Postanowiłeś uczynić kapitana statku z „W trójkącie” marksistą...

Powiedziałbym, że idealistą, alkoholikiem i marksistą.                

W tej kolejności?                    

W dowolnej kolejności! Miałem pomysł, że kapitan wydaje siedmiodaniową kolację kapitańską, gdy zbliża się sztorm. Pasażerowie dostają choroby morskiej, a kapitan tak się upija, że zaczyna czytać przez głośnik „Manifest komunistyczny”, podczas gdy pasażerowie rzygają. Aby mogło się to wydarzyć, kapitan musiał być idealistą, alkoholikiem i marksistą.

fot. Tobias Henriksson

Sceny, w których żona Dimitriego i pozostali obficie wymiotują wśród wysokich fal są, jak sądzę, rodzajem zemsty za ich nieprzyzwoite bogactwo?

Tak, ale miał to być też punkt zwrotny: widzowie powinni poczuć, że ci ludzie już dość się nacierpieli i chcieć ich ocalenia.                        

Co sądzisz o ultra-bogaczach?                

Interesuje mnie to, jak reagujemy, gdy jesteśmy rozpieszczani. Na przykład gdy lecę klasą biznes, zachowuję się inaczej niż w ekonomicznej. Siedzę sobie tam i wolniej czytam, wolniej piję, obserwując pasażerów zmierzających do klasy ekonomicznej. To praktycznie niemożliwe, żeby przywileje nie miały na nas wpływu.                  

Twierdzisz, że w naturze super-bogaczy leży uprzywilejowany, rozpieszczony sposób zachowania?                    
Myślę, że bogacze są mili. Ludzie, którzy wiele osiągnęli, często mają duże umiejętności społeczne, inaczej nie odnieśliby takiego sukcesu. Pokutuje mit, że bogaci ludzie sukcesu są okropni, ale to uproszczenie. Chciałem, żeby dwójka uroczych, starszych Anglików była najbardziej sympatycznymi postaciami w filmie. Są mili i do każdego odnoszą się z szacunkiem – po prostu tak się składa, że pieniądze zrobili na minach lądowych i granatach ręcznych. To prawdopodobnie najbardziej trafny opis tego, jak wygląda świat.            

Twoje filmy są mocno osadzone w kinie europejskim, ale „W trójkącie” to twoja pierwsza produkcja po angielsku. Czy to było dla ciebie wyzwanie?            

Tak, ponieważ są niuanse, których nie znam w języku angielskim, a w szwedzkim tak. Jednocześnie moje scenariusze i wątki są proste i dość uniwersalne, więc aktorom łatwo się z nimi utożsamić. Zawsze pracuję tak samo: podczas castingu i prób improwizuję sceny z aktorami. Później wykorzystuję część tego materiału w scenariuszu, o ile jest lepszy od oryginalnego dialogu. Gdy pracuję z anglojęzycznymi aktorami, mogą wypełniać luki w moim tekście i wzbogacać język o różne niuanse, i tak dalej. Ale mam ambiwalentny stosunek do kręcenia filmów po angielsku, ponieważ krytycznie odnoszę się do dominacji kultury anglosaskiej. Jej wpływ na Szwecję i Skandynawię jest wręcz absurdalny.

fot. Tobias Henriksson

Reżyserzy często mówią o „szczęściu” albo „pechu” podczas zdjęć – uważasz, że poszczęściło ci się z „W trójkącie”?

To było ciekawe. Chwilę przed rozpoczęciem zdjęć w Grecji, zaczął narastać konflikt między Grecją a Turcją, co nas stresowało. Potem, pierwszego dnia zdjęć, nadchodził sztorm, a my mieliśmy wykonać na plaży długie ujęcie z jazdy. Wtedy postanowiliśmy: „Słuchajmy się pogody. Jeśli jest taka, to tak będzie się rozgrywać ta scena. Pracujmy z tym, co mamy”. Okazało się, że dzięki tej beztroskiej postawie byliśmy bardziej rozluźnieni, a problemy bardzo często rozwiązywały się same. Poza tym sztormem, mieliśmy dużo szczęścia z pogodą. Plenery kręciliśmy na „Christinie O”, starym jachcie Onassisa, co dodało dość zabawny meta poziom, gdy ją wysadziliśmy. Ten jacht jest bardzo mocnym symbolem elit lat 60. i 70. i wielu znanych, potężnych ludzi, takich jak Churchill, spędzało na nim dużo czasu. Mieliśmy dziewięć dni zdjęciowych na jachcie, co było bardzo drogie. Covid był coraz bliżej i groził nam kolejny lockdown. Udało nam się skończyć zdjęcia dzień przed kolejnym lockdownem. Gdyby ogłoszono go kilka dni wcześniej, nie wiem, jak mielibyśmy dokończyć film.                 

To w zasadzie pytanie retoryczne, ale czy filmy – a raczej kultura w ogóle – mogą zmienić społeczeństwo?

Oczywiście. Trzeba być trochę głupim, żeby myśleć inaczej. Mój mentor, szwedzki producent Kalle Boman, został zapytany przez jednego z moich kolegów studentów w szkole filmowej, czy filmy mogą zmienić społeczeństwo. Odpowiedział: „Wszystkie filmy zmieniają społeczeństwo”. I to oczywiście samo w sobie może być problematyczne. W Szwecji wielu młodych ludzi ginie w tak zwanych strzelaninach gangów i na stronach kulturalnych trwa debata o tym, czy gangsterski rap ma wpływ na nasze zachowanie. Twierdząca odpowiedź na to pytanie nie oznacza wspierania cenzury. Wierzymy w wolność wypowiedzi, ale powinniśmy też być świadomi możliwych konsekwencji takich form ekspresji kulturalnej.                    

I na koniec: czy postrzegasz „Turystę”, „The Square” i „W trójkącie” jako luźno powiązaną trylogię na temat męskości w nowoczesnych czasach?
                
Tak, zacząłem o tym myśleć, pisząc „W trójkącie”. Wszyscy mężczyźni w moich filmach próbują sobie radzić z tym, kim powinni być i czego się od nich oczekuje. Następnie trafiają w pułapkę, a ich zachowanie zostanie poddane obserwacji. W tych trzech filmach stawiam siebie, jako człowieka, przed dylematem: co ja zrobiłbym w tej sytuacji? Gdy odpowiedź jest zbyt łatwa, nie jest to interesujące. Jeśli jest trudna – wtedy robi się ciekawie.

Tłumaczenie: Dorota Kwinta