2020-06-02

Jagoda Szelc rozmawia z Carlosem Reygadasem w miesięczniku KINO. „Nasz czas” w kinach od 19 czerwca

Absolutnie zjawiskowy; dzieło sztuki; niezwykłe filmowe doświadczenie - takie głosy pojawiały się w recenzjach filmu „Nasz czas” Carlosa Reygadasa po festiwalach w Wenecji i San Sebastian. Najnowsze dzieło meksykańskiego reżysera to wyjątkowa, duchowa podróż w krainę upalnej szczerości (Sight & Sound).  

Carlos Reygadas to ikona meksykańskiego kina i reżyser, który swoimi filmami inspiruje kolejne pokolenia filmowców. Jedna z najoryginalniejszych polskich twórczyń młodego pokolenia, Jagoda Szelc, została zaproszona przez Miesięcznik KINO do przeprowadzenia wywiadu z reżyserem. Choć jak podkreślają zarówno Reygadas, jak i Szelc: Poniższy tekst jest rozmową czy też korespondencją między dwojgiem ludzi. Nie jest to wywiad.

Poniżej publikujemy fragment rozmowy.

Jagoda Szelc:
Bardzo nie lubię tego fetyszu, tej chuci na opowiadanie historii, na ten storytelling. Myślenie o dramaturgii tylko w kontekście opowiadania, plotu czy sjużetu. To byłoby za mało dla kina. To jest za proste. Kino nie powstało dla dramaturgii. Myślę, że filmy są maszynami do oduczania się, a czasem też maszynami do uczenia się. Czy przychylasz się do którejś z wersji?

Carlos Reygadas:
Masz całkowitą rację. Ludzie pytają mnie, jaka jest historia w „Naszym czasie”? O czym jest twój film? Oczekują prostej historii, jakby to był żart czy coś takiego. Jak opowiadanie dowcipu. Wtedy zawsze mówię: Cóż, chodzi o rodzinę mieszkającą na wsi.

(...)

JS:
W jednym z wywiadów mówisz, że pracujesz z własną żoną i dziećmi z powodów praktycznych i „Nasz czas” nie jest filmem o tobie, tylko został zrobiony przez ciebie (co rozumiem). To śmieszne, bo ludziom jakoś to już nie wystarcza. Chcą więcej pornografii.

CR:
Po pierwsze, muszę powiedzieć, że zaskakujące jest, jak ludzie, zwłaszcza krytycy, odnoszą się do kwestii meta kinematograficznych. I to niezależnie od tego, czy ty jesteś w filmie, czy masz na myśli siebie, reżysera, czy to twoja rodzina i czy gdy kręcisz film na przykład o homoseksualistach, to sam jesteś homoseksualistą. Albo gdy opowiadasz o innej kulturze – jakie są twoje rzeczywiste relacje z tą kulturą? To przedziwne: każdy film miał by rozwiązywać konkretny problem i stawać się rodzajem broszury. I dlatego pojawiają się takie absurdalne pojęcia, jak zawłaszczanie kultury. To dziwne, kiedy w naszych czasach słyszymy, że nie możesz zrobić filmu o wspinaczach, jeśli nie jesteś wspinaczem lub o czarnej społeczności, jeśli nie jesteś czarny. „Nasz czas” opowiada o kimś, kto jest mi bliski, chociaż wcale nie gram tu siebie, ale powiedzmy, medium i sposób egzystencji, który jest blisko ze mną związany. Jednak ludzie, szczególnie Amerykanie, mówią, że to przesada. Że udostępniam zbyt wiele. Nie możesz być zbyt daleko, ale nie możesz być też zbyt blisko. A wszystkie te rzeczy są zupełnie nieistotne. Nie tak działa kreatywność. Nie tak działa kino. A ja nigdy nie będę robić filmów w ten sposób.

(...)

Cały wywiad można przeczytać w numerze 5/2020 miesięcznika KINO. Majowe wydanie jest jeszcze dostępne w wybranych salonach prasowych oraz w wersji online w sklepie internetowym KINA.

„Nasz czas” w kinach od 19 czerwca.

Fot Jagody Szelc: Sonia Szóstak;
fot. Carlosa Reygadasa: Łukasz Gawroński (z albumu Nowe Horyzonty - Off the screen)