Horror w owczej skórze – nagrodzony w Cannes „Lamb" już w kinach!
Najoryginalniejszy film roku to dzikie dziecko horroru i mrocznej baśni, urodzone w krainie, w której nie sposób odróżnić dnia od nocy, dobra od zła, a człowieka od zwierzęcia. „Lamb" od dziś w kinach!
Oniryczny, a przy tym serwujący co chwilę gwałtowne pobudki islandzki „Lamb" to kolejny po „Midsommar. W biały dzień", „Dziedzictwie. Hereditary" czy „The Lighthouse" przebój firmowany przez amerykańskie studio A24, specjalizujące się w kinie gatunkowym w mocno odświeżonej wersji. Choć jednym kopytkiem tkwi w ludowych wierzeniach, ten wywołujący dreszcze film opowiada na wskroś współczesną historię o ciemnej stronie macierzyństwa, żałobie i dzikości, która drzemie w nawet najspokojniejszych sercach.
Debiut Valdimara Jóhannssona, który otrzymał nagrodę za oryginalność w canneńskiej sekcji Un Certain Regard, rozgrywa się na farmie na Islandii, którą prowadzi samotne małżeństwo. Ich spokojnie, wypełnione pracą życie odmieni się, gdy w zagrodzie przyjdzie na świat niezwykła istota.
Poniżej publikujemy wypowiedź reżysera Valdimara Jóhannssona (na zdjęciu), twórcy „Lamb”, udostępnioną przez amerykańskie studio A24.
Drodzy przyjaciele,
podczas ostatnich podróży związanych z promocją mojego debiutanckiego filmu „Lamb”, zadano mi wiele pytań, na które nie znałem odpowiedzi. Dlatego też wiele radości sprawiło mi słuchanie tak odmiennych i inspirujących interpretacji tej historii, zarówno w wykonaniu publiczności, jak i dziennikarzy.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, skąd biorą się pomysły, bo one otaczają nas zawsze i wszędzie. Po premierze filmu w mojej ojczystej Islandii mama przyniosła mi pamiętnik, który prowadziłem jako 18-latek. Spisywałem w nim swoje sny, a w jednym z nich po polach włóczyły się ogromne barany. Kompletnie zapomniałem o tej wizji, a i tak instynktownie pojawiła się ona we śnie Marii, bohaterki „Lamb”, ponad 20 lat później.
Kiedy zacząłem pracować nad debiutem, mój współscenarzysta Sjón, producenci i ja złożyliśmy obietnicę, że będziemy zawsze wierni historii i koncepcji, którą zamierzamy zrealizować. Od początku chciałem nakręcić film, który nie tylko chętnie sam bym zobaczył, ale też taki jakiego nigdy nie widziałem.
Przed „Lamb” wyreżyserowałem dwa filmy krótkometrażowe i od blisko 20 lat działałem w przemyśle filmowym jako członek wielu ekip filmowych w różnych pionach: scenograficznym, zdjęciowym, SFX, tresury zwierząt i innych. Kiedy rozpocząłem pracę nad „Lamb”, znałem już dobrze moją ekipę z wielu poprzednich produkcji, tworzonych dla wielkich studiów filmowych. Podczas pracy przy jednej z nich, dokładnie przy „Prometeuszu”, po raz pierwszy zobaczyłem Noomi Rapace. Podniosłem element jej buta, który odpadł podczas zdjęć. Oddałem go dopiero podczas kręcenia „Lamb”.
Zawsze traktowałem „Lamb” jako dramat rodzinny z pewnym surrealistycznym elementem. Zresztą ten film stworzyła rodzina – rodzina profesjonalistów: moja żona Hrönn i jej córka Sara wyprodukowały „Lamb”, mój zięć Eli był autorem zdjęć, moja córka Sigrún – koordynatorką produkcji, moja najmłodsza córka Elsa – asystentką szefa kuchni na planie, mój brat Helgi był jednym z trenerów zwierząt, a dyrektorem artystycznym został jeden z moich najlepszych przyjaciół z dzieciństwa. Czasem przechodziła mi przez głowę myśl, jak bardzo jest to absurdalna sytuacja, ale koniec końców nie mogłem mieć więcej szczęścia, że podczas pracy nad naszym „Lamb” otaczali mnie ludzie, których kocham i którym ufam najbardziej na świecie.
Valdimar Jóhannsson.
„Lamb" już w kinach!
Sprawdź seanse filmu w Twoim mieście: bilety.gutekfilm.pl/lamb