2023-04-19

Paweł Pogorzelski – człowiek, który wizualizuje pomysły Ariego Astera. „Bo się boi” w kinach od 21 kwietnia

„Bo się boi” to kolejne po „Dziedzictwie. Hereditary” i „Midsommar. W biały dzień” spotkanie Ariego Astera i Pawła Pogorzelskiego, autora zdjęć polskiego pochodzenia. Najnowszy film tego kreatywnego duetu to jednocześnie najbardziej imponująca produkcja, która wymagała od Pogorzelskiego wykreowania zupełnie nowych światów otaczających Beau.
„Bo się boi” w kinach już od 21 kwietnia!

Paweł Pogorzelski urodził się w 1980 roku we Włocławku. Jako dwulatek wyjechał z rodzicami do Montrealu, gdzie w 2004 r. zdobył dyplom z komunikacji medialnej na Uniwersytecie Concordia w Montrealu. Mieszka i pracuje w Los Angeles, dokąd przeprowadził się po zakwalifikowaniu na studia w prestiżowej szkole filmowej American Film Institute Conservatory (AFI). Pogorzelski wspomina, że wychowywał się w dość tradycyjnym, polskim domu, w którym oglądało się głównie filmy akcji, ale również polskie klasyki. Filmowiec niezwykle ceni sobie filmy Andrzeja Wajdy, a jednym z jego ulubionych polskich autorów zdjęć jest Piotr Sobociński.

Pogorzelski poznał Ariego Astera w 2008 roku na integracji pierwszorocznych studentów AFI. Młody reżyser (Aster miał wówczas 21 lat) ze stresu wypił litr napojów energetycznych, których zazwyczaj nie spożywa, co sprawiło, że stał się nadpobudliwy – witał się z każdym studentem, krzycząc Cześć! Jestem Ari i lubię filmy!. Podobno Pogorzelski na początku unikał „narwanego” studenta. Ostatecznie filmowców połączyła miłość do radzieckiego kina i filmu „Idź i patrz” w reżyserii Elema Klimowa. Aster i Pogorzelski pracują ze sobą regularnie od ponad 10 lat.

Debiutem reżyserskim Astera i jednocześnie pierwszym filmem, który przyniósł Pogorzelskiemu międzynarodowy sukces (wcześniej operator był zaangażowany w produkcje telewizyjne i filmy komediowe) było „Dziedzictwo. Hereditary”. Podobno reżyser przedstawił pomysł na film swojemu filmowemu partnerowi podczas…wspólnego joggingu. Film stał się trampoliną dla wspólnego sukcesu Astera i Pogorzelskiego – zdobył 40 nagród i ponad 80 nominacji na najważniejszych światowych festiwalach.

W „Midsommar. W biały dzień” Pogorzelski wspólnie z Asterem ponownie wziął na warsztat horror. Był on jednak nieoczywisty i stanowił nie lada wyzwanie operatorskie – akcja filmu niemal w całości rozgrywa się w pełnym słońcu. Twórca zdołał uchwycić szwedzkie krajobrazy w jasnych, pastelowych kolorach, budując wizualny niepokój palącym słońcem. Przy tym projekcie Pogorzelski inspirował się filmem Paula Thomasa Andersona „Mistrz” oraz westernem z Isabelle Huppert i Krisem Kristoffersonem pt. „Wrota niebios”. – Ari jest dla mnie jak rodzina. Kocham z nim pracować, ponieważ ma niesamowicie nowatorskie podejście do filmów. Za każdym razem przekracza filmowe granice. – mówi Pogorzelski.

Nie musiał długo czekać na kolejny, brawurowy pomysł Astera. Prace nad „Bo się boi” zaczęły się tuż po zamknięciu zdjęć do "Midsommar. W biały dzień", nie wspominając już o tym, że z zamiarem zrealizowania tego filmu Ari Aster nosił się od dekady. – To film o wiele większym rozmachu i poziomie skomplikowania niż poprzednie fabuły Ariego. Wyróżnia go przede wszystkim głębia opowiadanej historii – to prawdziwa odyseja łącząca wiele światów. – mówi Pogorzelski.

W „Dziedzictwie. Hereditary” i „Midsommar. W biały dzień” Pogorzelski stworzył zamknięte formalnie światy, w najnowszym filmie Astera  tych światów jest kilka, a każdy z nich ma zupełnie inną charakterystykę. W początkowej, miejskiej sekwencji kamera Pogorzelskiego jest dynamiczna i śledzi bohaterów niczym w filmie akcji. – Niektóre z ruchów kamery w tej sekwencji były ogromnym wyzwaniem. Próbowałem uchwycić konkretną postać, podczas gdy WSZYSCY dookoła są w ruchu, łącznie z Joaquinem Phoenixem. Wiele z tych scen ćwiczyliśmy na parkingu przed rozpoczęciem zdjęć. Metodą prób i błędów udało nam się je zrealizować – zdradza Pogorzelski. Oprócz scen w dystopijnym mieście, Pogorzelski zmierzył się również z kręceniem w gęstym montrealskim lesie, gdzie udało mu się stworzyć magiczny, wzbogacony animacją świat. Nie lada wyzwaniem było również zobrazowanie akcji w domu rodzinnym Beau, który zagrała imponująca, przeszklona willa, co oznaczało mierzenie się z nieprzewidywalną grą świateł i nadmiernymi odbiciami.

W „Bo się boi” mierzyliśmy się z wieloma przeszkodami, ale Ari pracuje w sposób matematyczny i schematyczny, wszystko jest z góry zaplanowane i pięknie ułożone. Pozostaje mi jedynie zwizualizowanie tego, co ma w głowie. – mówi Pogorzelski.

„Bo się boi” w kinach od 21 kwietnia.